|
Na listopadowym spotkaniu DKK w Bibliotece Publicznej w Kolbuszowej, delektowaliśmy się życiową zupą zaserwowaną przez Monikę Szwaję, sięgając po najnowszą jej powieść – Zupa z ryby fugu.
Jak pisze sama autorka: ”(…) ryba fugu jest bardzo smaczna, ale jeśli będziemy obchodzić się z nią nieostrożnie - możemy otruć siebie i współbiesiadników. Na śmierć. Podobnie z naszym życiem. Jest ono jak potrawa dla inteligentnych. Trzeba zawsze myśleć o tym, co robimy, jakie decyzje podejmujemy - choćby targały nami szekspirowskie zgoła emocje - inaczej może się tak zdarzyć, że ktoś (my sami?) zapłaci wysoką cenę za nasz brak rozwagi.”
No właśnie.
Książka jest opowieścią o kobiecych wyborach i decyzjach. Czasem nierozważnych, powodowanych emocjami, czy chęcią osiągnięcia celu. Dojścia do niego drogami, które mogą wybrać tylko kobiety. W tej powieści kobieta po prostu chce mieć dziecko. Osiągnęła zadowalający status życiowy, ma kochającego męża i wymagającą teściową, ale nagle okazuje się, że niby powszechne zajście w ciążę w jej przypadku jest niemożliwe. Sięga, więc, po nieco zakamuflowanej sugestii przyjaciółki do współczesnej nauki, wykorzystując możliwości in-vitro. Też droga nie prowadząca do zamierzonego celu. I nagle okazuje się, że przyjaciółka, podpowiada jej jeszcze inne wyjście. Emocje biorą górę, rozum zasypia. Anita, skądinąd bardzo poukładana dziewczyna, decyduje się wynająć matkę zastępczą, by ta urodziła dla niej dziecko. Spotyka więc, za pośrednictwem Elizy – owej przyjaciółki, młodą studentkę Mirandę, która wbrew woli własnych rodziców wybrała się na polonistykę, co poskutkowało brakiem jakiegokolwiek wsparcia z ich strony, doprowadzając dziewczynę do poszukiwania wszelkich możliwych sposobów zarobienia pieniędzy. Godzi się więc na …brrr – wynajęcie brzucha. Nie wyobraża sobie jednak rozmiarów ryzyka na jakie się naraża. Ta decyzja zaważy na życiu wszystkich wręcz bohaterów powieści, łącznie z wredną Elizą. Bohaterki przypominają trochę kucharza, który beztrosko bierze rybę fugu za ogon i w całości wrzuca ją do garnka z zupą.
Książkę czyta się łatwo, lekko i przyjemnie. Wnosi pozytywną dawkę energii, pomimo, że tematyka jest w sumie poważna. Szwaja znakomicie opisuje kobiety. Są moralne i zwyczajne. Nie kryształowo czyste, ale nie do końca złe. Są takie, jakie spotykamy na co dzień. Nie znajdziemy tutaj oceny ich postępowania. Wskazane są poniekąd tylko skutki ich wyborów. Świetnie nakreślona została postać przyjaciółki – Elizy Trumbiak, która jest naprawdę wredną osobą, zazdrosną o wszystko, co osiągnęła Anita – męża, pracy, pieniędzy. Sama jest samotną pracownicą naukową, wyładowującą swoje frustracje, w sposób godny być może średnio inteligentnej nastolatki.
Książkę oczywiście polecamy wszystkim, a na następne spotkanie DKK zapraszamy 16 grudnia 2010 roku – czytać będziemy tym razem kryminał szwedzkiego pisarza – Henninga Mankella – Mężczyzna, który się uśmiechał.
Agnieszka Mierzejewska