Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

Deklaracja dostępności

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Kalendarz wydarzeń

Pon Wto Śro Czw Pią Sob Nie
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31        

Zapytaj bibliotekarza

DKK w Rzeszowie

„PEWNEGO RAZU W HOLLYWOOD” - recenzja

01-03-2022

„PEWNEGO RAZU W HOLLYWOOD” Quentin Tarantino 

 

A teraz Rick, uwaga, kamera najeżdża na ciebie. Ujęcie pierwsze, scena trzynasta. Akcja... jedziemy...

A to nie plan filmowy? Co za gafa - i to na samym początku. Szukam pola literatury. Pomyliłam dwa światy, za co najmocniej przepraszam. Wyłączam wobec tego kamery, mikrofony, ekipa zwija sprzęt i zmykamy stąd. Na scenę wchodzi bowiem ten, co dotąd stał z drugiej strony kamery – wielki mistrz Quentin Tarantino. Pod pachą ściska egzemplarz swojej pierwszej książki „Pewnego razu w Hollywood”, którą napisał, i która miała być inna od filmu, a … nie jest. Stąd i u mnie filmowe kadry z obsadą aktorską z najwyższej półki. Ale wróćmy do powieści.

 

Oto podupadający, bardziej na psychice niż na ciele – Rick Dalton. Aktor, który chyba więcej zaliczył upadków, aniżeli jastrzębich wzlotów, szuka pracy. Jego kumpel, ale i szofer, domowa „złota rączka” i świadek wielu jego łez, Cliff Booth – to też kaskader. Łączy ich dziwna przyjaźń, ale wierna i długoletnia, dlatego nie należy dociekać, co ich tak ze sobą „skleiło”, ani kiedy, ani tym bardziej dlaczego. Rick może polegać na Cliffie do grobowej deski. Dosłownie i w przenośni, bo jego obecna kariera „umiera”. Obsadzany jest w niskobudżetowych filmach, szybko jest uśmiercany, często nawet nic na ekranie nie mówi przewijając się w tle. Jego „czwartoplanowe” postacie sporadycznie zostają dostrzeżone przez widzów, nie wspominając o krytykach. Ale to wszystko, tą jego kinową miernotę nakreśla mu jeden z menadżerów gwiazd Hollywood, do których on już raczej nie należy a z czego zdał sobie sprawę dopiero teraz, bo słowa kogoś z branży otworzyły mu oczy. Kiedyś Rick błyszczał na dużym ekranie, a dziś to już gasnącą gwiazdeczka, która zawsze „dostaje w mordę”, krwawi, ma rozbity nos, połamane żebra i zero perspektyw na przyszłość. Pozostaje szloch, gorycz porażki, beznadzieja i alkohol. Tu zakończę przenikanie i ujawnianie fabuły, którą lepiej poznać podczas czytania, bo Tarantino niebywałym pisarzem jest. To pewne, jak sukces filmu z Leonardo DiCaprio i Bradem Pittem w rolach głównych. Dodam tylko, że w tle majaczy osoba socjopaty Charlesa Mansona, przywódcy sekty, prowodyra morderstw, głupich ekscesów i nader dziwnych wierzeń. Dodatkowo przewija się cała plejada znanych nazwisk Hollywood oraz historia kina amerykańskiego, którą Quentin zna niemal od podszewki. Paluszki lizać, dosłownie. Bo prócz dobrze napisanej i skonstruowanej fabuły mamy tu kawał solidnej wiedzy kinowej, jakiej próżno szukać w innych – czasem nawet fachowych – publikacjach.

 

Ale... zawsze jest jakieś ale...

 

Ta książka, jak przypuszczam, musiała powstać na bazie scenariusza filmowego. Szumne zapewnienia, że to coś więcej niż ekran okazały się być fałszywe, bo to jest coś, co nazwałam „literackim planem filmowym”. Nic nie zaskakuje, nie pojawia się nic nowego. Kadr po kadrze jedziemy kamerą, a to przecież strony powieści. Mieszają się przestrzenie, zwłaszcza jeśli wcześniej obejrzało się film. Personalizujesz bohaterów książkowych z tymi ekranowymi. Dzieje się to samoczynnie, ale i nieświadomie. Cliff to dobrze zbudowany szarmancki Brad Pitt. Rick to zapuszczony ni to ramol, ni młody jeszcze Leonardo DiCaprio. Wiele wątków się gubi w dziwnych okolicznościach. Czasem następuje jakiś chaos. A szkoda, bo Tarantino jest, według mnie, wspaniałym pisarzem. To gawędziarz z piórem i niebywałą finezją. Bawi się słowami, porywa czytelników, a sam przyjemnie spędza czas podczas pisania. To żongler fabuły. Można to odczuć podczas czytania.

 

Jestem pełna podziwu dla jego kunsztu i swobody jednocześnie. Oto mistrz kamery zasiadł przy biurku i zajął się literaturą, którą okrasił własnym nazwiskiem. Paluszki czytelnicze lizać, dosłownie.

 

PS. Zalecam przed czytaniem wstrzymać się z oglądaniem ekranizacji „Pewnego razu w Hollywood”. Bo, niestety, film jest lepszy od powieści. A lepiej nie porównywać, bo to nigdy nic dobrego nie wnosi.

 

Agnieszka Kusiak, członkini DKK w Wypożyczalni Głównej

Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: