|
„Koralina” – recenzja książki
Opowieść Neila Gaimana podążała za mną od dłuższego czasu. Jej obecność nie dawała mi spokoju, ciągle czułam jej oddech na karku, aż… zdecydowałam się zaproponować ją jako lekturę na wrześniowe spotkanie MDKK w Mielcu. Propozycja okazała się niemal bezkonkurencyjna w starciu z innymi książkami młodzieżowymi, których tytuły konsultowałam z członkami klubu – były to głownie romanse młodzieżowe, więc może dlatego powieść o mało okazałych rozmiarach, posiadająca zachęcającą reputację powieści grozy dla młodszych, ale przy tym „wzbudzająca strach w sercach zatwardziałych dorosłych” – wydawała się wyborem idealnym.
Tytułowa bohaterka książki – Koralina Jones wraz z rodzicami przeprowadza się do starego, tajemniczego domu na odludziu. Jej rodzina wydaje się być szczęśliwa, choć zapracowani, skupieni na sobie i swoich pasjach rodzice, zapominają o córce, często ją ignorują. Koralina jest poszukiwaczką, eksploruje nowe światy – zwiedzając dom natrafia na zamurowane drzwi, do jednego z bliźniaczych mieszkań w budynku. Jednak da się je otworzyć, a prastary korytarz za nimi prowadzi do lustrzanego odbicia zwykłego świata Koraliny. Znajdują się tam jej „drudzy” rodzice – szczególnie ważna dla fabuły – „Druga” Matka, która tworzy dziewczynce iluzję domowego szczęścia, jednak w złowrogiej odsłonie. Dziewczynka orientuje się, że odbity świat to pułapka, kraina stworzona przez coś, co zapragnęło zatrzymać ją „na zawsze i na wieki”.
„Koralina” Neila Gaimana to obłędna, niezapomniana opowieść o świecie zawieszonym w dziwnej pustce – pomiędzy granicami wyobraźni, a śmiercią. Koralina trafiła do miejsca, gdzie życie zamarło w szarościach, mgle, niebycie – tę historię można odczytywać jako coś na kształt odwróconej „Alicji w Krainie Czarów”. „Koralina” prezentuje historię walki o duszę dziewczynki – pełna złości, nienawiści, z jedną z tych potwornych istot, które nie znają przebaczenia. Szklana kula, w której zamknięta jest Koralina jest niczym – „mydlana bańka, niosąca iluzję dobra, fatamorganę lepszego życia”. Neil Gaiman wie, gdzie uderzyć, by przywołać wspomnienie dziecięcej samotności, wyobcowania oraz nieuświadomionej potrzeby zmiany. „Koralina” bezdyskusyjnie przeraża, a każdy może na swój sposób odczytywać jej znaczenie.
„Koralina”, czyli odwrócona „Alicja w Krainie Czarów” i to co kryje się „po drugiej stronie lustra” jest rozkosznie spotworniałe. Jednak sama – świetna opowieść grozy – do członków Młodzieżowego Dyskusyjnego Klubu Książkowego w Mielcu raczej nie trafiła, gdyż jestem jedyną członkinią, która ukończyła jej lekturę.
Gabriela Strycharz