Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

SBP

DKK

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Zapytaj bibliotekarza

DKK w Rzeszowie

Katarzyna Boni: „Ganbare! : warsztaty umierania”

22-01-2020

Spotkanie DKK – Wypożyczalnia Główna

 

"Patrzyłam z piętra domu, jak zabiera ich woda. Młodzi, zdrowi. A ja? Stara baba. Czemu ja przeżyłam? Tydzień temu rozmawiałam z młodym chłopakiem u nas na osiedlu. Stał w oknie, trzymał matkę za rękę. Ale nurt był zbyt silny. Do dzisiaj czuje ciepło jej dłoni. Ile jeszcze takich historii usłyszę?" Czy „Ganbare...” to nauka umierania dla szczęśliwców, czy może szkoła przetrwania dla pechowców? Niebywały reportaż Katarzyny Boni o Japonii osacza umysł i ciało każdego, kto po niego sięgnie. Tsunami i reaktor jądrowy i my pośrodku jako świadkowie niewyobrażalnych tragedii ludzko-klimatycznych.

A „Ganbare...” to płacz tych, co żyją. Zapada w pamięć. Zostaje. Zmienia.

 

 Katarzyna Boni „Ganbare! : warsztaty umierania” - recenzja

Jesteś w Japonii i nagle czujesz, że ziemia się pod tobą trzęsie. Z półek spadają książki, porcelanowe kubki wypełnione napojami momentalnie spadają z blatów biurek, kable od drukarek i komputerów napinają się do granic swej długości. Cały sprzęt biurowy spada z mebli. Niektóre, cięższe maszyny wyrywają przy okazji kontakty ze ścian, dochodzi do spięcia elektrycznego. Nagle wszędzie robi się ciemno, czarno, jak w piekle. W ruchomym piekle, bo wszystko się rusza wraz z tobą. Siedzisz skulony pod biurkiem, ściskasz głowę rękami i modlisz się o przeżycie. Modlisz się przy okazji o siły w nogach, bo jak trzęsienie ustanie, będziesz wraz z innymi uciekał gdzieś wyżej. Musisz przeżyć i to i tsunami, które zaraz nadejdzie, z potężną falą wedrze się w głąb lądu porywając wszystko na swej drodze. Chyba, że wolisz inne miejsce, bliżej Fukushimy, gdzie pozornie wszystko jest w porządku. Sielanka niemalże, ale i tu ziemia się zatrzęsła. Tylko raz. Pozorny spokój zostaje zaburzony. Musisz wraz z innymi ludźmi opuścić miejsce zamieszkania. Natychmiast. Już. Teraz. Nic nie bierzesz, bo zapewniają, że niebawem tu wrócisz. Że to tymczasowe rozwiązanie, gdyż w pobliskiej elektrowni atomowej doszło do wybuchu, acz niegroźnego i stąd, dla bezpieczeństwa ludzi, podjęto decyzję o ewakuacji. Więc wychodzisz w tym, co masz. Wychodzisz i nie wracasz. I nie ma znaczenia, czy niedawno skończyłeś remont, czy jest to twoje nowe mieszkanie, czy masz jak zabrać sparaliżowaną teściową bądź maleńkie dziecko. Trzeba wychodzić. Dla bezpieczeństwa. Byle szybko. Co wolisz, pytam – nagłe zalanie potężną ścianą wody, czy dawkę promieniowania? Wolisz dostać pięć procent szansy na przeżycie, czy życie lecz z organizmem napromieniowanym tak, że jesteś niemalże tykającą bombą jądrową? Które życie ci się podoba? Co jest lepsze? Wybieraj. Po każdej z tych tragedii nie będziesz już tym samym człowiekiem. Bo co było, przestaje istnieć. Tracisz rodzinę. Ukochanych ludzi, szukasz latami. Grzebiesz w mule, obmywasz zdjęcia, jakie znajdujesz, odkopujesz kawałki dachów, ścian i gruzu nie wiadomo skąd i szukasz. Bez końca szukasz, bo nie masz nic, a istnieje przecież nikła szansa, że coś znajdziesz. A ciała? Ludzie szukają się latami z nadzieją, że może wypłyną, może są pod zwałami tego, co się kiedyś nazywało „życiem”. Może... Może... A ziemia? Fukushima znana była wcześniej z uprawy ryżu i brzoskwini. Dzisiaj oznaczanie produktów z tego regionu jest równoznaczne z ich stygmatyzacją. Podobnie z rybami. Burmistrz odremontował dom spokojnej starości. Otwarto go z tuzinem lokatorów, którzy wrócili do miasta. Został otwarty szpital, rozbudowano hotel, gotowa jest szkoła. Ale ludzie nie wrócą, jeżeli nie będzie firm, a firmy nie powstaną bez ludzi. Dla przykładu w parku przemysłowym z pierwotnie ośmiuset pracowników zostało dziś zaledwie dziesięciu i tylko trzech z nich mieszka w Fukushimie. Katastrofa nuklearna wypędziła ludzi z całych połaci ziem, choć i to nie uchroniło ich od chorób czy depresji. Nie da się wymazać obrazów tego, co się widziało. Nie sposób wyrzucić tego z siebie. Ludzie stają się psychicznymi wrakami. Często wpadają w obłęd, szukają pomocy. Ale nic to nie daje... Czy „Ganbare...” to nauka umierania dla szczęśliwców, czy może szkoła przetrwania dla pechowców? Niebywały reportaż Katarzyny Boni osacza umysł i ciało każdego, kto po niego sięgnie. Tsunami i reaktor jądrowy i my pośrodku jako świadkowie niewyobrażalnych tragedii ludzko-klimatycznych. A „Ganbare...” to płacz tych, co żyją.

 

Agnieszka Kusiak, członkini DKK w Wypożyczalni Głównej

Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: