Stronę odwiedzono:
27105558 razy
Na spotkaniu DKK dyskutowaliśmy na temat „Księgi zachwytów” Filipa Springera.
Dzięki autorowi możemy spojrzeć na nowo na nasze miasta, osiedla, budynki, ale nawet stacje metra, przystanki i pomniki. Jest to więcej niż przewodnik po polskiej architekturze i urbanistyce, opowiada też o nieznanych polskich architektach, pracowniach. Robi subiektywny przegląd, wybiórczy i skrótowy, ale właśnie to powoduje, że pozostawia niedosyt i zaciekawia. Książka jest przeznaczona dla laików, ma formę opowieści, gawędy, ładnie wydana, ale nie do przecenienia jest jej walor edukacyjny. Autor uświadamia nam, że piękne może być osiedle mieszkaniowe, ale też stacja benzynowa, musi tylko współdziałać z przestrzenią, w której się znajduje. Zaletą książki jest, że można ją czytać w sposób wybiórczy wertując czy wracając do ciekawych rozdziałów. Jak zawsze pojawiły się też głosy krytyczne. Jeden z czytelników jako zarzut wymienił, że zdjęcia nie są autorstwa Springera i nie są zbyt dobrej jakości. Dla niektórych skrótowość i pobieżność jest także wadą książki. Niezaprzeczalnie Filip Springer zabrał nas na sympatyczną, potrzebną i pouczającą wycieczkę po współczesnych miastach polskich.
„Księga zachwytów” Filip Springer
Architektura! Czy jest to sztuka kształtowania i organizowania przestrzeni w realnych formach mających na celu zaspokojenie duchowych i materialnych potrzeb człowieka? Czy jest to działanie projektowe zmierzające do realizacji konkretnych zamierzeń technicznych? Autor Filip Springer postanowił przybliżyć nam dokonania architektoniczne z całego kraju po 1945 roku do czasów współczesnych. Dokonał wyboru ponad stu obiektów różnej skali i znaczenia. Jest to oczywiście wybór subiektywny, dokonany zgodnie z jego wiedzą i wrażliwością. Pokazane obiekty, poza kilkoma wyjątkami, nie są architekturą sakralną. To jest wydaje się temat do oddzielnego opracowania. Każdy wybór zilustrował zdjęciami oraz krótkimi swoimi tekstami. Filip Springer nie udziela wprost odpowiedzi na postawione na początku pytanie, czy architektura jest sztuką. Nie wynika ona również z przytaczanych różnych wypowiedzi znanych architektów. Wydaje się, że to czytelnik studiując „Księgę Zachwytów”, powinien na to pytanie sam sobie odpowiedzieć. Autor podsuwa pewne tropy. Jeżeli czytelnik zachwyci się oglądając np. Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie lub Centrum Kultury i Techniki Japońskiej „Manggha” to jest już na dobrej drodze. Sądząc po tytule książka powinna być bardzo jednostronna. Nic bardziej błędnego! Pomieszczone są w niej również dokonania architektoniczne, które autorom chluby nie przynoszą. W sposób oczywisty wzmacnia to edukacyjną rolę „Księgi zachwytów”. Nie wiadomo, czy autor przystępując do jej pisania, miał taki zamiar, ale tak wyszło. Co oczywiście wyszło tylko na korzyść. Wnikliwy czytelnik skonfrontuje sobie obrazek węzła przesiadkowego Wrocław Stadion czy stacje Warszawskiej Kolei Dojazdowej z obrazkiem dworca tramwajowego w Łodzi i już wie co w trawie piszczy. Ta sprawa edukacyjnie jest banalna, bo to ”widać, słychać i czuć”. Więcej wysiłku trzeba włożyć, aby wyrobić sobie opinię o wieży Sky Tower we Wrocławiu ( autor ocenia ją bardzo negatywnie) i potem spojrzeć na budynek Cosmopolitan przy ulicy Twardej w Warszawie (piątka z plusem). W swoich opowieściach autor odsłania też rzeczy, o których powszechnie się nie wie. Dzieło architektoniczne to nie tylko to co się widzi, nie tylko bryła zewnętrzna. Dzieło pełne to koncepcja urbanistyczna, wpisanie obiektu w krajobraz, rozwiązanie wnętrza i pomyślenie o różnych drobiazgach w rodzaju klamek do drzwi. Mówi też o iście rejtanowskich bojach, które architekci muszą staczać z inwestorami, przyszłymi gospodarzami obiektów czy wykonawcami, bo tamci wiedzą lepiej jak ma dzieło wyglądać! Przeglądając książkę można dowiedzieć się, że architektura to nie wyłącznie duże obiekty typu: biurowce, pawilony handlowe, centra kultury, muzea, ale również rzeczy mniejszego wymiaru jak: przystanki komunikacyjne, stacje metra lub stacje benzynowe. Wiele miejsca poświęca autor pokazaniu osiedli mieszkaniowych w różnych miastach naszego kraju, jako elementów architektonicznych ważnych dla mieszkańców. Są to miejsca, gdzie spędza się znaczną część naszego życia. Jeżeli są one zaprojektowane w sposób przyjazny dla ludzi ( autor objaśnia co to znaczy), dobrze wpisane w otoczenie, wyposażone w infrastrukturę, to „ skorupka, która za młodu nasiąknie”, będzie na starość lub w wieku dojrzałym pozytywnie procentować. W „ blokowiskach” postawionych na pustyniach jest to niemożliwe. Jako przykłady takich „dobrych” osiedli podaje autor Sady Żoliborskie w Warszawie, osiedle w Zamościu czy osiedle w Poznaniu. Oprócz części fotograficznej, oczywiście kluczowej dla tego rodzaju pozycji, autor umieszcza krótkie dwustronicowe teksty, opisujące pokazywane obiekty. I są to często perełki. Pisząc o dokonaniach starszych autor sięga do historii, przypomina nazwiska architektów światowego formatu ( również polskich), teksty są dowcipne, a często dowcip jest mocny. Oto próbki: zaletą Sky Power we Wrocławiu jest fakt, że z dachu tego obiektu rozciąga się fantastyczna panorama miasta, a na horyzoncie nigdzie nie widać Sky Power. O kładce dla pieszych w Rzeszowie autor pisze, że najpiękniej się prezentuje z lotu ptaka. W działaniach termomodernizacyjnych budynków, tak bardzo popularnych w ostatnich latach, zarządzający obiektami podejmują decyzje kolorystyczne takie, że jajecznica przy tych wyborach wypada korzystniej. Dodatkowo, jako uzupełnienie i pogłębienie wiedzy o omawianych obiektach, autor wielokrotnie odsyła do konkretnych tytułów i opracowań fachowych, ale również do beletrystki lub książek reportażowych. które w jakiś sposób wiążą się z tematem, Otrzymaliśmy więc świetną, gawędziarską w stylu, książkę o edukacyjnych walorach, bardzo potrzebną i aktualną. Dlaczego? „Księga zachwytów” pokazuje, że mocno nagłaśniana nie tak dawno teza o „Polsce w ruinie” jest z gruntu fałszywa i nieprawdziwa.
Ryszard Witlib