Majowe spotkanie DKK poświęcone było książce Dorit Rabinyan „Żywopłot”.
Powieść opowiada historię „zakazanej” miłości młodej Izraelki z Tel Awiwu i Palestyńczyka urodzonego w Hebronie. Wydawca trochę na wyrost porównał ich historię do dramatu jak z Szekspira. Nadużyciem są też porównania powieści do książek noblistów Coetzee’go i Toni Morrison. Pozycja budzi mieszane uczucia. Nasi czytelnicy zgodnie stwierdzili, że temat jest bardzo ciekawy i aktualny, ale sposób opowiedzenia pozostawia wiele do życzenia. Generalnie klubowicze uznali powieść za słabą pod względem literackim. Napisaną nierówno: pojawiają się fragmenty godne uwagi, ale przeważają banalne, mierne opisy i dialogi. Zastanawialiśmy się czy przyczyną może być słabe tłumaczenie. Z tego powodu dyskusja skupiła się raczej na treści. Relacja tego związku pokazana jest od strony Izraelki i wyczuwa się wyraźnie jej poczucie wyższości, ciągle głęboko zakorzenione uprzedzenia, strach przed ujawnieniem mężczyzny własnej rodzinie. Zastanawialiśmy się czy była to prawdziwa miłość, czy tylko krótkotrwała fascynacja, że zabrakło woli walki o ten związek. Naszą rozmowę o książce zdominowała kwestia konfliktów narodowościowych, wojen i tego jak wpływają one na życie zwyczajnych ludzi.
Czym może być trudna miłość wiemy od dawna. Pisało o tym tak wielu, że może nawet wszyscy. Czym może być trudna miłość w XXI wieku możemy dowiedzieć się z wielu "dzieł" tego stulecia: od Greya, przez Zmierzch, seriale o "prawdziwym życiu" czy lovestory z Pudelka. Jeśli chcecie poczytać o związku, który zapewne na Facebooku miałby status " to skomplikowane" to Żywopłot Dorit Rabinyan jest jak najbardziej na miejscu.
Żywopłot opowiada o trudnym związku, związku pełnym uczuć. Nie jest to tylko miłość. Jest zazdrość, nienawiść, przyjaźń, strach. Emocje są tak wymieszane, że niemal każdy rozdział pozwala utożsamiać z jedną lub drugą stroną konfliktu sercowego. A gdy do tych wszystkich rozterek miłosnych młodych, zafascynowanych sobą i światem bohaterów dołożymy konflikt zbrojny między państwami, z którch pochodzą Liat i Hilmi to mamy kocioł.
Kocioł, który napisany jest językiem dzisiejszego pędzącego świata, językiem prostym i chaotycznym. I to jest wada tej książki. Książka napisana jest jakby przez dwóch autorów, raz czytamy zgrabnie zebrane słowa, innym razem kompletnie pogubione litery. Czy to wina tłumaczki? Być może sama autorka chciała wpleść dzisiejsze przyzwyczajenia obyczajowe i językowe do swojego dzieła, żeby młodzi ludzie jeszcze bardziej utożsamiali się z bohaterami, być może chaos literacki ma pogłębić wrażenie swojskości dla dzisiejszej młodzieży. Taki styl jednak mnie nie do końca dociera, staro się nie czuję, więc może tego nie zrozumiałem.
Książka jest pozycją ciekawą, mimo swego dziwnego stylu literackiego. Czyta się ją dobrze, momentami pochłania. W kilku miejscach spodziewałem się innego toku wydarzeń, ale to tylko świadczy na plus.
Jak dla mnie 6/10.
Marcin Szwedo, DKK w Nowej Sarzynie