Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
27104735 razy

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

 

 

 

Współpraca z

Współpraca z

Współpraca zwww

SBP

www.kinder.pl

DKK

ZAKUP NOWOŚCI

 

 


Zakup nowości wydawniczych w 2019 r. realizowany jest ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa

Logowanie do SOWA2

 

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK w Jaśle

Stefan Hertmans: „Wojna i terpentyna”

18-01-2017

Urbain Martien – kopista z Gandawy

 

17 stycznia 2017 r. w Dyskusyjnym Klubie Książki „Liberatorium” Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaśle odbyła się rozmowa o książce Stefana Hertmansa „Wojna i terpentyna”.

 

Hertmans prowadzi czytelnika trajektorią swoich wspomnień o dziadku Urbainie Martienie. Proponuje także osobistą podróż do krainy muzyki i malarstwa. 

 Przez tak szeroki i szczegółowy kontekst społeczny nie jest to tylko saga rodzinna, ale pełna opowieść o końcu pewnej epoki, przypieczętowanej wybuchem wojny. Pradziadek i dziadek autora należą jeszcze mentalnie do czasów, gdzie obowiązywały stare zasady honoru, poszanowanie dla ciężkiej pracy, poczucie odpowiedzialności i obowiązku – uważa Stanisława Czernik.

 I wojna światowa pokazała kruchość staroświeckich cnót walczącego żołnierza. Słaba jakość i ilość uzbrojenia, sposób i rodzaj prowadzenia wojny przez Niemców, wywróciły do góry nogami zasady walki zgodnie z wojskową moralnością. Honor, prawość, szacunek dla pokonanego – wszystko to poległo w piekle okopów, porozrywane przez nowoczesną broń, zduszone gazem musztardowym, porażone obrazem masowej rzezi bezbronnej ludności cywilnej – dopowiedziała Barbara Tora.

Ta proza błyszczy jak diament wygrzebany spod hałdy popiołu. Jest cennym klejnotem w skarbie literatury światowej – cytuje za Januszem Majewskim Maria Kantor.

Barbara Tora tak mówi o malarskości języka powieści: Stefan Hertmans niewątpliwie odziedziczył wrażliwość swojego dziadka i słowami namalował historię rodziny. A namalował ją przepięknymi farbami, którymi są wyrafinowane porównania i nowatorskie sformułowania. Można tę książkę postrzegać jako wspaniałe arcydzieło malarskie

 

 

Stefan Hertmans „Wojna i terpentyna”
 
            Ta proza błyszczy jak diament wygrzebany spod hałdy popiołu. Jest cennym klejnotem w skarbie literatury światowej - to są słowa Janusza Majewskiego, jednego z najlepszych polskich reżyserów filmowych. Zgadzam się z tym, że nigdy nie wiemy co los może przynieść każdemu z nas w jakimś czasie i okolicznościach, na które nie mamy wpływu.
„Wojna i terpentyna” łączy życie z malarstwem. Już na początku książki opis zachowań babci i dziadka Stefana Hertmansa przypomina życie moich rodziców, którzy także bardzo się kochali: Zrośnięci jak dwa stare drzewa, które przez dziesiątki lat przedzierały się nawzajem przez swoje korony w walce o skąpe światło, wiedli proste życie, przerywane jedynie nieskrępowaną wesołością córki, ich jedynego dziecka. Dni znikały w fałdach rozproszonego czasu. On malował.
Hertmans przez ponad trzydzieści lat przechowywał i trzymał w zamknięciu zeszyty, w których jego dziadek niezrównanie starannym i pięknym pismem notował swoje wspomnienia. Urbain miał wtedy 90 lat i przeżył dwie wojny światowe. Nie umiem jak on malować, ale piszę wiersze, które po tylu latach wypływają z mojej głowy.
 
Ona i kwiaty”
Gdy siadywała na drewnianej ławce wśród kwiatów
była taka drobna i krucha jak filiżanka z najcieńszej porcelany.
To były jej kwiaty. Brzęczały pszczoły w pomarańczowych nagietkach
i płomiennie słonecznych nasturcjach. Jej siwe włosy królowały
nad morzem astrów otaczających strzelające do góry dumne irysy.
Mama i astry : małe i duże i białe i fioletowe i czerwone i różowe
i takie z fantazją i takie proste.
Nie hodowała nigdy róż ; bała się kolców.
Mama i astry to moje dzieciństwo, mój dom
a jesienie to smak lata i szczęście.
Było, minęło…
 
Urbain Martien, był malarzem kopistą, wielbicielem Tycjana, Rubensa i to on brał udział jako żołnierz w I pierwszej wojnie światowej. Miał ogromne szczęście, że walcząc przeciwko Niemcom przeżył i opisał wojenny koszmar. Jest wiele książek o ludzkich tragediach w czasie tej wojny, tylu poległych, a on opisuje wszystko z takimi szczegółami, których nie można znaleźć w Internecie. Książka „Wojna i terpentyna” mobilizuje do opowiedzenia o swoich własnych przeżyciach. Kiedy Stefan Hertmans przeczytał wszystkie zapiski dziadka postanowił obejrzeć w Belgii i Holandii wszystkie miejsca, gdzie były te straszne walki. Jeździł do Brugii, do Bazyliki Św. Krwi, gdzie jego dziadek nosił „złotą świecę”, do Dinant, aby obejrzeć Cytadelę itd. Oczywiście teraz wszystko wygląda inaczej niż w latach 1914 -1918, ale zostało wiele pomników. W 2006 r. zwiedziłam Brugię, Brukselę, cytadelę w Dinant. Muszę przyznać, że wszystko co się widzi realnie zostawia o wiele większe wrażenie niż fotografie.
Myślę, że każdy z nas powinien spełniać swoje marzenia i rozwijać talenty. Nigdy nie wyrzucać starych fotografii i listów, bo może kiedyś nasze dzieci i wnuki będą chciały odwiedzić miejsca, gdzie żyli ich przodkowie.
 
                                                                      Maria Kantor DKK „Liberatorium”MBP w Jaśle

 

Przykuwająca uwagę lektura, która przybliża odległy czas naszego dzieciństwa i poszerza wiedzę na temat ubiegłego wieku. Autor powieści, wnuk głównego jej bohatera, z wielką dokładnością i czułością odtwarza historię dziadka - Urbaina Martiena zawartą w jego pamiętnikach. Mało tego. Podczas lektury nieocenionego daru, dociera do miejsc opisywanych przez niego, żeby w ten sposób dotknąć nieżyjącego i bardziej go zrozumieć. Teraz, gdy konfrontuje rzeczy zapamiętane gdy dziadek był jeszcze z nimi, z tym co pisał na ten temat, otwierają mu się oczy na wiele spraw, które mylnie interpretował.
            Dzieciństwo dziadka było bardzo ciężkie, gdyż będąc członkiem wielodzietnej rodziny musiał od najmłodszych lat pracować i pomagać w jej utrzymaniu. Pracował w odlewni żeliwa, jednak cały czas marzył o malowaniu, które uprawiał jego ojciec Franciscus Martien. Pomagał mu w tym, na ile starczało czasu i pilnie podpatrywał jak on to robi. Po ciężkiej pracy w odlewni chodził na lekcje rysunku do wieczorowej szkoły.
            To byli niezłomni ludzie zahartowani przez biedę w młodości. Nie obca im była proza życia i jego trudne realia. Odporni na krwawe nieraz przejawy rzeczywistości (np. wstrząsajacy opis fabryki żelatyny). Ale to wszystko było niczym w porównaniu z tym, co przeżyli biorąc udział w walkach podczas I wojny światowej.
I wojna światowa pokazała kruchość staroświeckich cnót walczącego żołnierza. Słaba jakość i ilość uzbrojenia, sposób i rodzaj prowadzenia wojny przez Niemców, wywróciły do góry nogami zasady walki zgodnie z wojskową moralnością. Honor, prawość, szacunek dla pokonanego – wszystko to poległo w piekle okopów, porozrywane przez nowoczesną broń, zduszone gazem musztardowym, porażone obrazem masowej rzezi bezbronnej ludności cywilnej. Można powiedzieć, że zatracono kawałek człowieczeństwa, a polityka odwetu   i rozliczeń zadała cios humanizmowi. Były to rany dotkliwsze od obrażeń cielesnych, których trudno było uniknąć i prawdziwym cudem było, że uszedł cało.
            Dalsze życie nie oszczędzało Urbaina. Zmarła jego ukochana Maria Emelia zarażona grypą hiszpańską, która pochłonęła więcej ofiar niż wojna.
Z poczucia obowiązku ożenił się z jej siostrą, ale to nie było już to. Malowanie było dla niego balsamem na rany i zatracaniem się w aurze iluzji. Zawsze marzył o malowaniu i ciszy, która temu towarzyszy.
Stefan Hertmans niewątpliwie odziedziczył wrażliwość dziadka i słowami namalował historię rodziny. Namalował ją przepięknymi farbami, którymi są wyrafinowane porównania i nowatorskie sformułowania. Tak rzeczywiście, można tę książkę postrzegać jako wspaniałe arcydzieło malarskie.
 
 
                                                            Barbara Tora DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle
 
 

 

Przy obfitości ukazujących się na rynku księgarskim, modnych obecnie sag rodzinnych, trudno znaleźć taką, która potrafi zaciekawić czymś nowym, wciągnąć dogłębnie i pochłonąć - jak ta opowieść o kilku pokoleniach pewnej niderlandzkiej rodziny.
Autor rekonstruuje swoją opowieść o losach przodków ze skąpych materiałów: śladów materialnych, własnych wspomnień, wszystkiego co przetrwało po ludziach, którzy nie byli znanymi postaciami ale zwykłymi ludźmi, żyjącymi w trudnych czasach i niszczonymi przez te czasy. A jednak byli niezwykli: utalentowani, wytrwali, pełni godności, potrafiący gorąco kochać i dzielnie walczyć. Czułość, z jaką opisuje to co sam odkrywa, jako dorosły już człowiek, pieczołowitość z jaką bada każdy, najdrobniejszy ślad ich istnienia budzi podziw.
Książka Hertmansa ujęła mnie nie tylko szczerością i zaangażowaniem w odtwarzaniu i rekonstrukcji życia zwykłych - niezwykłych ludzi, ale też zaciekawiła przez kontekst społeczny i polityczny czasów, w których żyli. Nie ma wielu książek opisujących tak dokładnie Niderlandy na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, drastyczne warunki jakie wtedy panowały w pracy i życiu warstwy robotniczej w Europie Zachodniej. Wstrząsające opisy głodu, ciężkiej pracy dzieci, wreszcie straszliwa hekatomba I wojny na tych terenach.
Przez tak szeroki i szczegółowy kontekst społeczny nie jest to tylko saga rodzinna, ale pełna opowieść o końcu pewnej epoki, przypieczętowanej wybuchem wojny. Pradziadek i dziadek autora należą jeszcze mentalnie do czasów, gdzie obowiązywały stare zasady honoru, poszanowanie dla ciężkiej pracy, poczucie odpowiedzialności i obowiązku. Byli to ludzie staroświeccy w swoich wyobrażeniach o świecie i godności człowieka. Mimo ciężkich warunków w jakich żyli, czuli się w obowiązku sprostać własnemu losowi z godnością. Wojna wszystko wywróciła na nice, wstrząsając fundamentami ich świata.
            Tamten świat bezpowrotnie odszedł a my śledzimy dalsze dzieje już nowej epoki. Czy z satysfakcją? Czy umiemy i potrzebujemy wyciągnąć jakieś wnioski dla siebie z doświadczeń tamtych ludzi?
Książkę warto przeczytać, chociażby dla poznania tak fascynujących postaci jak malarz Franciskus i jego namiętna żona czy dzielny Urbain, po których już nie pozostał ślad w pamięci, ale którzy tworzyli przecież dla innych lepsze miejsce do życia.
 
                                                           Stanisława Czernik DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle
Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: