Stronę odwiedzono:
27278408 razy
W dniu 28 grudnia, jeszcze w świątecznym nastroju, spotkałyśmy się, aby podyskutować na temat książki Jarosława Mikołajewskiego „Wielki przypływ”.
I chociaż okres świąteczny kojarzy się z miłą i radosną atmosferą, to książka o której dyskutowałyśmy zmusiła nas do refleksji na temat trudnej sytuacji w jakiej znajdują się zarówno mieszkańcy niewielkiej wyspy na Morzu Śródziemnym- Lampedusy, jak również uchodźcy, którzy do niej docierają, nierzadko w warunkach uwłaczających godności człowieka. „Lampedusa jest znakiem wodnym. Jak Wenecja albo Sycylia.” Jest europejskim rajem, a jednocześnie celem dla uchodźców z Afryki. „Ich cel to Europa i zniosą każde cierpienie, tortury, upokorzenie, bicie i gwałty, byleby tylko dotrzeć na miejsce. Są tak zdeterminowani, że wpisują w koszty podróży ryzyko śmierci. I wyruszają, chociaż wiedzą, że mogą utonąć (…) I tu, na miejscu, po tej całej męce, spotyka ich rozczarowanie. (…) Dopływają na Lampedusę i, owszem, są wolni, ale to jest wyspa, a za ta wyspą jest kolejna wyspa, za którą dopiero jest kontur stałego lądu, który jednak nie jest Skandynawią, Niemcami, Anglią ani Holandią. I wtedy się załamują”. Książka Mikołajewskiego to opowieść o ludziach mieszkających na wyspie i na co dzień obcujący z tragedią ludzi przybywających z morza. Przez życie ponad sześciu tysięcy Lampedusańczyków przewinęło się ponad osiemset tysięcy uchodźców. Morze choć piękne, z najpiękniejszymi plażami na świecie, codziennie wyrzuca na brzeg ubrania, puszki z jedzeniem czy dziecięce zabawki. Jakże przejmujące słowa wypowiada lekarz, który od samego początku uczestniczy w tragedii uchodźców: „…ludzie słyszą o cierpieniu, o podróży przez morze, o dziesiątkach czy setkach ofiar, może nawet się wzruszają, lecz ich wyobraźnia za tym nie nadąża. Za migawką obejrzaną w wiadomościach nie idzie przeżycie, które jątrzy nie daje spokoju, nie pozwala spać. (…) to wszystko dzieje się w XXI wieku.” Jarosław Mikołajewski opowiada o sytuacji na wyspie w sposób bardzo obiektywny, nie manipuluje emocjami czytelników, niemniej jednak jego książka zmusza czytelnika do refleksji i zadumy nad tym co dzisiaj dzieje w tak niedalekim sąsiedztwie. Bo chociaż „… jesteśmy znakomici w ratowaniu, lecz nie radzimy sobie z integrowaniem”.
Wspaniałym podsumowaniem, czy też uzupełnieniem książki jest " Kolęda dla tęczowego Boga", której słowa napisał Jarosław Mikołajewski a wykonuje ją Magda Umer i Grzegorz Turnau, który także skomponował do niej muzykę. Polecamy!!! --