Stronę odwiedzono:
27100856 razy
Dnia 14.10.2015 r. spotkali się Klubowicze Dyskusyjnego Klubu Książki dla Dzieci działającym przy Bibliotece Publicznej w Nagoszynie, na którym omawiano książkę Agnieszki Tyszki pt.,,Zosia z ulicy Kociej. Na wakacjach”.
Czy wakacje, które zaczynają się ospą wietrzną, a kończą półpaścem można nazwać udanymi? Okazuje się, że można, o ile na obydwie choroby nie cierpią te same osoby. Poza tym jak po burzy wychodzi słońce, tak ospa nie trwa WIECZNIE. I nie jest tak dokuczliwa, gdy przechodzi się ją w wieku, że tak powiem, cielęcym, czego dowodem są uśmiechnięte twarze bohaterek powieści dla dzieci i młodzieży, autorstwa Agnieszki Tyszki pt. "Zosia z ulicy Kociej. Na wakacjach". Zosia Wierzbowska i jej młodszą siostrę Manię są jednymi z głównych bohaterów książki. Starsza z dziewczyn lubi pisać, szczególnie o tym, co zaobserwuje na ulicy Kociej, przy której mieszka, siedząc na jabłonce. Nie przepada za szkołą, może z powodu nazwiska na W? Przepada za to za Pipi Pończoszanką oraz Biurem Detektywistycznym Lassego i Mai, gdyż podobnie jak bohaterowie tej książki uwielbia wprost przygody, zagadki i tajemnice. Z kolei o Manii, w wieku przedszkolnym, z powodzeniem można rzec: mała filozofka, bo cisną się jej na usta same przeurocze, twórczo przekształcone słowa czy frazy. Jej ulubionym pluszakiem jest Fryderyk Szopen Pracz, a stałym powiedzeniem: OCZEWIŚCIE. Dopełnieniem tego dziewczyńskiego świata jest mama sióstr, Alina Ćwiek-Wierzbowska, zwana przez Zosię i Manię pieszczotliwie NIH, czyli Najwyższa Izba Higieny, ze względu na zamiłowanie mamy do porządku, bezpieczeństwa i sterylności. Na początku, wakacje rezolutnych Wierzbowskich zaczynają się ospą i to na krótko przed wyjazdem do nadmorskiego Górzewa. Dziewczyny nie są zachwycone okropnie swędzącymi kropkami, ale wcale też nie cieszą się z perspektywy wypoczynku nad Bałtykiem. Ale, gdy krosty jakimś cudem przechodzą z córek na mamę, i do Górzewa zamiast NIH ma jechać NICIŚ, czyli Najlepsza Ciocia na Świecie o słodkim imieniu Malina, wszystko nabiera kolorów. Wizja wywczasu w Górzewie, gdzie pogoda w kratkę, do plaży daleko, a podwórze pensjonatu pani Czesi upstrzone jest gęsimi kupkami, przestaje być tak przerażająca, nawet w towarzystwie młodszych kuzynów. Wakacje z ciocią Maliną, jej dwoma synami - młodszym Krzysiem i starszym Misiem, oraz psem Rufusem obfitują w niespodzianki, chwile załamania: pogody czy też nastroju, a także strachu. Szczególnie, gdy ekipa zmienia miejsce pobytu. Z nadmorskiego "kurortu" trafia do Uroczyska Rusałek, które początkowo wydaje się być całkowicie bezludne oraz magiczne.
"Zosię z ulicy Kociej. Na wakacjach" czyta się świetnie, choć akcja toczy się dość wolno, przygody są zwykłe i wynikają z codziennych zdarzeń: deszczowe wakacje, choroba, noc pod namiotami. Nie ma tam smoków, magicznych krzeseł czy różdżek, nie ma też zadyszki związanej z nadmiarem zdarzeń. Są wprawdzie rusałki, ale to nie postacie bajkowe, a efekty twórczego przekształcania rzeczywistości, upiększania przestrzeni, lub po prostu przebrania. Siłą tej fabuły jest język, który stara się uchwycić dziecięcy sposób myślenia, a co za tym idzie: mówienia, jego nieporadność, ale i piękno neologizmów. A także pozytywny artystyczny klimat powieści: dzieci ciągle coś tworzą z kartonu, sznurka, guzików czy gałązek. Efekty ich pracy widzimy bezpośrednio na kartach powieści, dzięki staraniom ilustratorki Agaty Raczyńskiej.