Stronę odwiedzono:
27099455 razy
„Nie ma ludzi nieinteresujących”
W sobotnie popołudnie, 14 listopada 2015 r. Biblioteka Publiczna w Lesku – w ramach spotkań DKK – zaprosiła na spotkanie z Jackiem Hugo-Baderem, jednym z najbardziej cenionych w Polsce reporterów zajmujących się krajami byłego ZSRR.
Bohater dnia szybko przełamał dystans między sobą a publicznością: nie usiadł za stołem, ale przez większość prawie dwugodzinnego spotkania przechadzał się po sali. Czego mogliśmy dowiedzieć się o autorze książek „Biała gorączka” i „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak”?
Jest bardzo zapominalski. Zawsze ma przy sobie żółte karteczki, na których zapisuje pomysły. Musi mieć frajdę z tego, że z kimś rozmawia. „Moje książki są lepsze lub gorsze; ważne, że widać w nich mój entuzjazm. Jeśli się coś robi z entuzjazmem, ma się ogromną siłę przekonywania. Dzięki entuzjazmowi posiadłem sztukę zdobywania pieniędzy. Potrafię przekonać sponsorów, że chcę gdzieś pojechać i o czymś napisać”. Należy do reporterów „gorszych”, ponieważ nagrywa rozmowy. Żartował, że jest też w dziennikarskiej arystokracji, bo sam decyduje, o czym chce pisać.
Najbardziej lubi bohaterów przypadkowych. Najważniejszych ludzi w swoim życiu spotkał w ten sposób. O córce Nikołaja Jeżowa (szefa NKWD w latach 1936–38), Nataszy Hajutinie, dowiedział się przypadkiem. Publiczność miała okazję wysłuchać historii jej poszukiwań. „To jedna z najpiękniejszych postaci, jakich w życiu poznałem”. Swoim bohaterom musi o sobie dużo opowiedzieć, by poczuli się przy nim bezpiecznie. Wie jak opowiedzieć czyjeś życie w maksymalnie skondensowany sposób. Dla zobrazowania tego użył metafory morza, które można opisać przez pryzmat jednej osobliwej kropli wody pobranej pipetą.
Autor wyczerpująco odpowiadał na pytania publiczności, m.in. dotyczące dziennikarskiej prawdy i wyprawy na Broad Peak. „Miałem szansę wziąć udział w czymś niepowtarzalnym, łowić emocje, które do pisania są niezbędne”. Zrobił wszystko, by tę okazję wykorzystać. W odpowiedzi na pytanie, jak „Białą gorączkę” przyjęli Rosjanie, widzowie mogli usłyszeć historię o perypetiach z rosyjskim wydaniem książek autora. Poznali też Jurija Czajnikowa, tłumacza amatora, który nauczył się języka polskiego, czytając „Trybunę Ludu”.
Jacek Hugo-Bader okazał się człowiekiem bardzo otwartym. Podczas podpisywania książek zamienił z każdym kilka słów. Być może jeszcze kiedyś zawita w nasze okolice, bo obiecał jednej z czytelniczek, że ją odwiedzi.