A tu zawsze jak po grudzie. Książki dawno trafiły do Klubowiczów, tylko się zebrać w jednym czasie i miejscu, żeby spokojnie omówić przeczytaną lekturę – co w przypadku Ustrzyk graniczy z cudem. Udało się „rzutem na taśmę” w ostatnim dniu lutego…
Ten wstęp tylko pozornie nie ma nic wspólnego z Sezonem na zielone kasztany. W istocie doskonale dopowiada kolejny wycinek z życia dorastającej młodzieży, choć nieco starszej niż bohaterowie Kosmowskiej: podobnie jak książkowa Iga, która nawiązała kontakt z matką przez pocztę elektroniczną, tak i my „łapiemy” naszych Klubowiczów na fejsie i przez komórki. Zawsze w biegu, zaangażowani w rozmaite projekty, zajęcia pozalekcyjne, zaaferowani własnym dorastaniem i wszystkimi możliwościami, które oferuje im współczesny świat. Jeszcze nie potrafią dokonywać selekcji, odmawiać uczestnictwa, wciąż jeszcze wydaje im się, że zdążą ze wszystkim i na wszystko starczy im sił. Dla siebie nawzajem znajdują czas „pomiędzy” – szybki sms, „lajk” pod wpisem. Dla siebie samych czasu już nie mają. Dla nas, dorosłych, też coraz mniej. Uciekają nam w świat nasze „zielone kasztany”. Tak jak niegdyś my. Dobrze jest, gdy w tym pędzie udaje im się znaleźć chwilę na pogadanie o mądrych książkach. Na przejrzenie się w drugim człowieku.
A książka podobała się wszystkim. I jeszcze duży plus za okładkę.
Moderator
I recenzja naszej Klubowiczki:
Zacznijmy od tego, że jest to bardziej zbiór opowiadań. Autorka stworzyła różne postacie, które przedstawiła po kolei, po czym zaczęła łączyć ich historie. W każdej z nich jakąś rolę odgrywały tytułowe kasztany, każde z nich miało swoje problemy. Mamy tutaj Igę, która po przeprowadzce do dużego miasta nie potrafi się tam odnaleźć, mama nie ma dla niej czasu i czuje się obco. Jest Kasia, która na śmietniku znalazła pieska i boi się powiedzieć o tym rodzicom, którzy są zajęci wychowaniem malutkich bliźniaczek, Zosia, która pisze listy do nienarodzonej siostry, Paweł, który najbardziej kocha aktorstwo, ale jego ojciec oczekuje od niego najlepszych wyników sportowych. Nie można zapomnieć o Robercie, który kocha swoją siostrzyczkę, mimo, że nie jest taka, jak inne dzieci, Lence, której rodzice się rozwiedli i która uwielbia pisać wiersze, Ewkę, zakochaną we własnym wyglądzie, historię dwóch braci,Oldze, która zawiodła się na przyjaciółce oraz Mańku, przez którego zmarła jego mama.
To bardzo cienka książeczka a zawiera w sobie tyle... wszystkiego. Tyle uczuć. Najbardziej urzekła mnie historie Zosi, Roberta oraz Lenki. Autorka pokazała, że nic nie musi być takie złe, jak się początkowo wydaje, ale również, że czasami może wszystko się popsuć mimo, że się na to nie zapowiada. To dziwne połączenie, jak na książkę tego gatunku. Przeznaczona jest raczej dla młodzieży i dzieci. Tematyka naprawdę jest zadziwiająca. Pełna pouczeń, jednak dialogi są proste i zrozumiałe. Morał też łatwo przyswajalny.
Dialogi jednak wydawały mi się wręcz... za proste banalne. Możliwe, że to efekt zamierzony, by książeczka dotarła do każdego. Jednak... bez przesady. Zdania, jakie wypowiadały postacie wydawały mi się godne dziesięcioletniego dziecka... Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze i szybko się czytało, a niektóre historie łapały za serce.
Piszę do Ciebie, babciu kochana,
Bo jest mi ciężko i bardzo źle,
Od czasu kiedy tata i mama
Walczą też o mnie jak o rzecz.
Już podzielili nasze mieszkanie,
Swoje obrazy, książki i łzy,
I miejsca w sercu, i półki na ścianie,
I te ostatnie wspólne dni.
Na pół przecięli swoje życie,
Osobno mąż, osobno żona,
Więc sobie pomyślałam skrycie,
Że tylko ja niepodzielona.
I babciu droga, tak marzę sobie,
Żeby bez kłótni, łez i złości
Przypaść w udziale właśnie Tobie,
Ma się rozumieć, że w całości!
Tylko że Ty, kochana babciu,
Płyniesz po niebie, na obłoku,
Masz wachlarz z tęczy, z chmury kapcie
I, jak to mówią, święty spokój.
Ale czasami, babciu moja,
Bądź taka dobra i popatrz w dół,
Żeby w tych taty i mamy bojach
Ktoś nie podzielił mnie na pół.
Ten wiersz Lenki bardzo mi się spodobał. Wyraża wszystkie uczucia i... Jest po prostu świetny. Autorka zamieszczając go w książce zrobiła najlepsze, co mogła zrobić. Z pewnością dodaje to jej uroku. Barbara Kosmowska na pewno świetnie rozumie świat i to, co powinno się wiedzieć przekazuje w tej cieniutkiej książeczce. To naprawdę dziwne, tak się rozczulić nad powieścią młodzieżową.
Mam jeszcze jedną książeczkę z tej serii, Motyle dzienne, motyle nocne. Ciekawa jestem, jak spodoba mi się ona. Czytanie tej zajęło mi bardzo mało czasu, dlatego od razu zabiorę się za tą drugą i szybko się przekonam. Wolałabym, gdyby była jednak pisana pod trochę starszych czytelników. Sezon na zielone kasztany nadaje się na jeden wieczór, jeśli chce się odpocząć od jakiejś mocnej książki.
Ogólna ocena: 08/10
Recenzja napisana dla Dyskusyjnego Klubu Książki