Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
27107112 razy

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Współpraca z

Współpraca z

 

 

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

Współpraca zwww

ZAKUP NOWOŚCI

 

 


Zakup nowości wydawniczych w 2019 r. realizowany jest ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa

Współpraca z

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

 

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK w Nowej Sarzynie

Ziemowit Szczerek: " Przyjdzie Mordor i nas zje"

31-03-2014

W dniu 19 marca odbyło się kolejne spotkanie DKK, w którym uczestniczyło ośmioro klubowiczów i trzy pracownice biblioteki. Omawiana była książka Ziemowita Szczerka, Przyjdzie Mordor i nas zje – laureatka Paszportu Polityki za 2013 rok.

   Na wstępie moderator klubu pan Hubert Kołtun pogratulował laureatce nagrody miesiąca w konkursie Klubowicze do klawiatur, pani Ewelinie Kusiak.
Dyskusja zaczęła się od języka. Jeden z klubowiczów stwierdził, że Szczerek posługuje się rynsztokowym językiem w sposób nieuzasadniony. To, że wkłada bluzgi w usta bohaterów jest oczywiste. Niezrozumiałe pozostaje, dlaczego sam mówi takim językiem. Przytoczono fragmenty o egzorcyzmach, gdzie babuszka przy…liła butelką w głowę człowiekowi poddanemu egzorcyzmom i o popie, który pie…lił jak potłuczony. Kwestia języka okazała się sporna. Niektórym się podobał, uważali, że jest adekwatny do treści, dla innych nie do zaakceptowania.
    Następnie rozpoczęła się rozmowa na temat rozdziału zatytułowanego Gonzo. Część klubowiczów stwierdziła, że to, o czym pisze autor nie ma nic wspólnego z gonzo. Jeden z nich przytoczył fragment artykułu Joanny Janowicz o twórcy stylu Hunterze Thompsonie: …jest twórcą  własnego stylu reporterskiego – gonzo. Polega on na całkowicie subiektywnym przedstawianiu zdarzeń, rezygnacji z wiernego odtwarzania faktów oraz niebezpiecznie zaangażowanym uczestnictwie w opisywanych wydarzeniach. Thompsona inspirowały słowa Williama Faulknera, że „fikcja literacka jest o wiele prawdziwsza niż jakikolwiek rodzaj dziennikarstwa”… Za głównych bohaterów swoich reportaży obierał najczęściej człowieka, który zawsze był pod ręką – siebie. Czy przyszło mu pisać relację z toru wyścigowego, czy opis życia gangu motocyklowego – zawsze stawał w centrum wydarzeń bez względu na ryzyko i możliwe konsekwencje (najczęściej śmierć ). Klubowicz, który to przytoczył stwierdził, że dowolna interpretacja zdarzeń nie ma nic wspólnego z ich wymyślaniem, po czym całkowicie zdyskredytował książkę, twierdząc, że jej przeczytanie absolutnie nic mu nie dało.
   Ktoś powiedział, że właściwie nie wiadomo, gdzie kończy się fikcja, a zaczyna prawda.. Czy książka jest reportażem, czy dowolną interpretacją autora. Niewątpliwie jest w niej głębsza refleksja na temat Polaków i Ukraińców. Tytułowy Mordor to stan umysłu.
   Wszyscy opisani Polacy jeżdżą na Ukrainę by szukać hardkoru, wyśmiewać się z wszystkich i ze wszystkiego. Autor krytykuje ich, a sam zachowuje się tak samo. Ba, nawet wykorzystuje ich naiwność. Na ludzi patrzy z góry. Nie ma szacunku dla nikogo. Wydaje się, że szanuje dziurooką, ale scena z nią, podobnie jak wiele innych, jest całkowicie pozbawiona autentyzmu, mało wiarygodna.
 Posługuje się stereotypami. Właściwie to stereotyp goni stereotyp, a schemat goni schemat. Tworzy obraz szalenie nośny. Pokazuje świat bez wartości. Padło pytanie czy Mordor jest na pewno do końca i na zawsze światem bez wartości - odpowiedź - gdzie jest Mordor, tam jest pustka.
   Tu rozpoczęła się dyskusja o stereotypach i o różnicach kulturowych między wschodem, a zachodem. Stwierdzono na licznych przykładach, że istnieje przepaść, nawet w zwyczajach społecznych, czy religijnych. Dla przykładu: na wschodzie niesie się przez miasto otwartą trumnę, relikwią wystawioną na widok publiczny są resztki zwłok świętej, której szatę obowiązkowo się całuje. My całujemy relikwie w opakowaniach.
    Ukraina po raz pierwszy w swych dziejach posiada państwowość. Jest zlepkiem narodowościowym. Ukraińcy jednakowo nienawidzą Rosjan i Polaków.
   Potem skomentowano reportaże Szczerka z Ukrainy, które ukazały się w kolejnych numerach Polityki. Stwierdzono, że w sposób zasadniczy różnią się od książki na korzyść. Autor dostał Paszport Polityki. Jeden z klubowiczów przytoczył, czym kieruje się kapituła: wyróżnienie spotyka artystów oryginalnych, przekraczających granice sztuki, proponujących alternatywną wersję kultury. Paszportami nagradzani są przeważnie twórcy młodzi, już wybitni, ale wciąż poszukujący nowych dróg w sztuce.
 

 

"My Słowianie” – w podwójnym cudzysłowie.
Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian
 
 
   Jeżeli oczekujemy od tej książki – a po tytule można się spodziewać sensacji – czegoś, co mogłoby zaspokoić głód poznawczy, to możemy się rozczarować. Wyprawa, czy raczej wyprawy bohatera nie prowadzą nas po sentymentalnej Ukrainie, nie wiodą nad piękny Czeremosz, czy karpackie ostoje. Autor igra z nami, z naszymi stereotypami myślowymi o tym kraju wręcz z naszym pięknoduchowstwem.
  Nie ułatwia zadania czytelnikom, bo sugestia stylu gonzo, o której chyba przewrotnie wspomina zaciemnia tylko sytuację. Tak, narrator – bohater uczestniczy w przedstawianym świecie, to on nas prowadzi, po brudnych zaułkach, pękającym betonie, asfalcie co już nie cywilizacyjny, a jeszcze nie stał się elementem natury. Ale. No właśnie nagromadzenie zdarzeń, natłok obrazów czarnej rzeczywistości powoduje, że nasza wyprawa chodzi po ścieżkach irracjonalności. Ukraina staje przed nami jako przedsionek Mordoru. Dlaczego Mordoru, bo to stan świadomości a nie miejsce. Mordor u Szczerka rozpościera się na wschodzie i ogarnia powoli coraz dalsze obszary rzeczywistości, niepostrzeżenie i skutecznie.
 „Przyjdzie Mordor...” to powieść, której autor przewrotnie kpi z oczekiwań czytelniczych, gatunku i współczesnych mitów. Również tych naszych polskich, współcześnie tworzonych. Bo oto kogo spotkamy w powieści? Poszukiwaczy przygód wyruszających na Ukrainę celem nade wszystko upicia „ruskiego”, nawiedzone studentki humanistki mruczące o antropologicznych konstruktach, wiecznie naćpanych melanżowców. Oczywiście w powieści, każdy bohater odnajduje, co chce odnaleźć. Bo Ukraina zapewnia dla bohaterów i narratora te atrakcje – atmosferę jak z pogranicza amerykańsko- meksykańskiego, plantację konopi na Cmentarzu Łyczakowskim, brutalnych ochroniarzy, przekupnych milicjantów i chętne do wszystkiego dziewczyny. To też element Mordoru, którego jeżeli jesteś ciekawy, to znaczy, że zaczyna cię wciągać w swój obszar. Wracasz już tam, należysz, nawet jeżeli ci się wydaje, że jesteś Europejczykiem pełną miarą.
   Druga część tytułu: ”...i nas zje” i przedstawiony (a raczej wyolbrzymiony) świat Ukrainy nie sugeruje, że to piekło, do którego nie należy zaglądać, a najlepiej zamknąć. Cała kreacja rzeczywistości zmusza nas do refleksji, gdzie jesteśmy my: Polacy, Ukraińcy wreszcie Słowianie. Gdzie są granice cywilizacji a gdzie granice czarnych dziur społecznych i politycznych - tytułowego Mordoru. Powieść sugeruje dosyć dramatycznie, że idylla słowiańska umarła. To co z niej zostało, to kalka zachodnich stereotypów, obrazów i zachowań. Wchłonięta przez Wschód i wydana na świat w formie kalekiej i karykaturalnej – jak teledysk Donatana. I to też jest Mordor, któremu tu bliżej do mitycznego Lewiatana o wolno zamykającej się paszczy. Podróże na wschód to już nie podróże po mądrość tradycję, to podróże nas- jak by nie było mieszkańców postkolonialnej Polski- do innego kraju, w naszym mniemaniu bardziej postkolonialnego. Jeden z bohaterów-Ukraińców broni się – cóż przyjeżdżacie patrzeć na nas jak do rezerwatu? To jest też świat, w którym żyją ludzie.
   Co w powieści stanowi uniwersum, co warto ocalić? Nawet cerkiew jest kaleka, jak ją przedstawia Szczerek. Tak jak na całym słowiańskim wschodzie, rzeczywistość - jaka by nie była ratują babuszki – stare kobiety. Obecne cicho i chyba tylko one pozostały, podtrzymując
świat. Osobiście byłbym ciekawy, jak po ostatnich wydarzeniach na Ukrainie Ziemowit Szczerek opisałby tamtejszą rzeczywistość. Myślę jednak, że odniesienie do Mordoru by pozostało.
 
Lesław Marciniak
Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: