Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

Deklaracja dostępności

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Kalendarz wydarzeń

Pon Wto Śro Czw Pią Sob Nie
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31        

Zapytaj bibliotekarza

DKK w Rzeszowie

Jacek Komuda: "Diabeł łańcucki"

24-01-2012

Spotkanie DKK dla dorosłych w Filii Nr 5 WiMBP w Rzeszowie

Czasem się zdarza, że z przyczyn losowych niewiele Klubowiczek może uczestniczyć w spotkaniu. Tak było podczas ostatniej rozmowy o książce Jacka Komudy „Diabeł Łańcucki”. Naprzeciw siebie usiadłyśmy we dwie, ale były to nie tylko dwie osoby, lecz i dwa różne spojrzenia na utwór, co okazało się ciekawym i inspirującym doświadczeniem!
Pani Joannie powieść nie przypadła do gustu, aczkolwiek jak się później okazało, nie żałuje, że ją przeczytała. Mnie się podobała, choć przyznaję, że historia zaściankowej szlachty walczącej ze Stanisławem Stadnickim porwała mą ciekawość, dopiero gdzieś w połowie utworu. Natomiast zachwyciłam się opisami Bieszczadów i znanych mi miast dzisiejszego Podkarpacia, a ówcześnie Ziemi Sanockiej i Przemyskiej. Oto malowniczy opis Tyczyna:
Wjechali w wąskie, zastawione wozami i kolasami uliczki Tyczyna, gdy zegar na drewnianej ratuszowej wieży zaczął wybijać południe. (…) Na ich widok cichły rozmowy, miejskie łyki ustępowały z drogi, a chłopi zginali się w ukłonach, gniotąc w spracowanych dłoniach futrzane czapy i filcowe magierki. (…) Franci i szelmy nagle zaczynali być ciekawi cóż takiego płynie w tyczyńskich rynsztokach, a miejskie zawalidrogi kryli się w bramach, przemykali podsieniami drewnianych domów. Żydzi łapali się za brody i pejsy, zamykali okna (…). Jedynie sławny burda, paliwoda i wichrzyciel Marcin Kramarz szarpnął ze złością za złotego guza swojej bekieszy. Ale nawet on nie szukał zwady z jeźdźcami, których wyczyny, a raczej wybryki, nie od dziś znane były mieszkańcom Tyczyna.”
I kolejny, który urzekł nas obie – przeprawa przez San:
„Kiedy dotarli do przeprawy promowej pod Sobieniem, deszcz przestał padać, a zachodzące słońce przedarło się przez ciężkie, ołowiane chmury. Chociaż był dopiero pierwszy poniedziałek po Wszystkich Świętych, czyli piąty novembris, na rzece i traktach panował ruch. Dotarli bowiem do skrzyżowania szlaków, z których jeden ze Lwowa wychodzący, przechodząc przez Lisko i odgałęziając się w Zagórzu na Węgry, zmierzał prosto jak strzelił na Sanok, Krosno, Pilzno i Tarnów, a drugi, wodny- zmierzał
z biegiem Sanu do Wisły, a potem ku Sandomierzowi, Warszawie, Toruniowi i Gdańskowi. Tędy szły szerokim strumieniem dobra, bogactwa i towary. Z jednej strony pędzono na zachód nieprzebrane stada czerwonego i włochatego bydła z Rusi, Podola i Ukrainy (…). W drugą jechały wozy wyładowane winem, srebrem, bronią (…). Na północ zaś płynęły daniny lasów oraz pól Ziemi Sanockiej i Przemyskiej.(…)Na szkutach i komięgach wieziono w dół rzeki żyto, pszenicę, jęczmień i proso.
Na tratwach zalegały wielkie bale, całe lasy porąbane na klepki, falby i wańczosy, buk do huty, sośnina na smołę oraz dąb na budowę okrętów w Gdańsku i za morzem. (…)”

Atrybutem powieści poza plastycznymi opisami miejscowości czy detalami społeczno-obyczajowymi, jest wartka, wciąż zmieniająca się akcja i jej nagłe zwroty. Taki zabieg trzyma czytelnika w napięciu, rozbudza w nim ciekawość ciągu dalszego. Tyle, że z perspektywy czasu nasza pamięć kolejne pojedynki i zajazdy łączy w jeden zbiór. Taki był nasz- kobiecy odbiór. A książka niezaprzeczalnie pisana jest z męskiego punktu widzenia, stąd tak szczegółowe opisy walk, narzędzi bitewnych i przelewanej krwi oraz ogromna ilość wulgaryzmów, szczególnie tych które określają stosunki damsko-męskie lub narządy płciowe. Zresztą narrator ujawnia się w tekście mówiąc,
że przedstawiona scena intymna pomiędzy dwiema głównymi postaciami (Jackiem nad Jackami i  Konstancją) została opisana tak, jak widzi piszący mężczyzna, a co jeszcze nigdy nie zadowoliło żadnej czytającej kobiety. Być może ma trochę racji, gdyż czytające kobiety nie przepadają za połączeniem tkliwości rodem z Harlequina i brutalności. Czytającym brakowało też przypisów pod tekstem. Przy takiej ilości archaicznego słownictwa, wyjaśnienia znajdujące się na końcu książki są niewystarczające i dodatkowo utrudniają przebrnięcie przez ponad 500 stron!
Kończąc, chylimy czoła przed autorem, który włożył ogrom pracy, by opowieść, w której splatają się losy Zaścianka Dwernickich z Jackiem Dydyńskim oraz z okrutnikiem władającym ówcześnie Łańcutem – Stanisławem Stadnickim, była napisana tak, że odbiorca dostrzegając stylizację, umiejętnie wprowadzone elementy historyczne połączone z fikcją, ma wrażenie, że przenosi się w czasie do wieku XVII, ale on jest nieopodal niego.
Aldona Wiśniowska
 

Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: