|
Przedświąteczne spotkanie DKK poświęciłyśmy książce Mariana Pilota "Pióropusz".
Powieść została nagrodzona literacką nagrodą Nike w 2011 r.
"To powieść o tym, jak dobro karmi się złem, w pewnej mierze autobiograficzna" - powiedział Marian Pilot, po odebraniu nagrody. Książka zaliczana jest do "nurtu chłopskiego" o ile w dzisiejszych czasach można jeszcze mówić o takim nurcie w literaturze.. Autor osadził akcję książki w realiach swojej rodzinnej wsi Siedlikowo. To historia rodziny biednych złodziejaszków. Ojciec aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa, trafia do więzienia. Syn chcąc go stamtąd wydostać pisze listy z prośbą o jego uwolnienie, ale żeby ojciec pozostał człowiekiem prawdomównym i czystym, syn staje się donosicielem i mordercą. Autor przeciwstawia niepiśmiennego ojca, który stawia tylko niezdarne krzyżyki z synem, który walczy piórem.
Na pewno największym walorem książki jest jej język. Dawna gwara z rodzinnej wsi autora zaistniała jeszcze na kartach tej powieści.
Cytując fragment wywiadu Doroty Wodeckiej z Marianem Pilotem w Gazecie Wyborczej czytamy:
Mistrz Gombrowicz mógłby pozazdrościć panu talentu do wymyślania słów.
- W tej konkurencji mistrzem nad mistrzami był zmarły niedawno wspaniały pisarz Marian Pankowski, który już dawno temu wezwał samego siebie do "rozróby w polszczyźnie" - i istotnie obchodził się z konwencjonalną literacką polszczyzną bez odrobiny respektu, posługiwał się polszczyzną własną, cudownie wymyśloną. Językiem pankowsko-polskim, chciałoby się rzec - pan-polskim. Powiem nieskromnie, że i ja w tej materii nie jestem najostatniejszy. Ale my obaj mieliśmy pod nogami twardy grunt: Pankowski sanocką potoczną mowę, ja swoją siedlikowską gwarę.
Dla nas sanoczan to piękne słowa doceniające twórczość Pankowskiego. Pokazuje nam to jak ważny dla obu pisarzy był język zapamiętany w młodości. Mowa, którą słyszeli w swoich małych ojczyznach.
Joanna Kijowska