Stronę odwiedzono:
27097297 razy
|
Elżbieta Cherezińska „Legion”.
Spotkanie DKK – relacja z Wypożyczalni Głównej
Elżbieta Cherezińska. Osoba znana niemalże każdemu miłośnikowi książek. Jak się nie obiło o uszy, jak oczy gdzieś nie wyłapały, to z pewnością jakaś powieść trafiła do rąk. Bo Cherezińska wielką historyczką jest, bez mała można by powiedzieć. Historyczką i magiczką pióra jednocześnie, bo godziny spędzone nad wyszukiwaniem faktów z dawnych lat potrafi niewiarygodnie swobodnie przerzucić na papier. A jak wiemy, historia nie zawsze łatwa jest. Tu, w „Legionie”, mamy żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i członków Związku Jaszczurczego, czyli najbardziej radykalnych i prawych, dla których świętością była ojczyzna, honor i Bóg. Dokładnie w tej kolejności. Jako jedyni potrafili racjonalnie określić sytuację na wojennej mapie Europy i zdawali sobie sprawę, że to Sowieci, komuniści i socjaliści byli największym zagrożeniem dla Polski. Każdy ich ruch był dokładnie przemyślany i wyważony. Nie mogło być mowy o błędzie. Liczyło się życie – ich, ich bliskich, ich dzieci – jeśli oni wyjdą cało. Każda wojna bowiem, każdy konflikt zbrojny i każde starcie wywołuje w mężczyznach gniew. Tez zaś pociąga furię i głupie, nieprzemyślane ruchy. Związek Jaszczurczy miał swoich członków, którzy hamując jeden drugiego, po ostygnięciu emocji, zasiadali i obmyślali taktykę.
Cherezińska w powieści umieściła wielu bohaterów. Ogromna rzesza postaci na prawie ośmiuset kartach książki, to wielki majstersztyk i wyzwanie dla czytelnika. Kilku pamiętamy, o niektórych zapominamy. Jest także wiele wątków, czasem zbytecznych według mnie. Fakt, że uwaga winna być skupiona na głównej osi, lecz mało istotne zdarzenia powinny być równie wciągające, a nie nużące. Nie jestem sympatyczką historycznych epopei. Nie lubię szpiegowskich dramatów i wyciskaczy łez dla ckliwych fanów tragedii opartych na naszej przeszłości narodowej. Po Cherezińską sięgnęłam odważnie, z racji zachęt, superlatyw i pozytywnego zamieszania jej osobą, niemniej jednak okazało się, że w „Legion” nie potrafię się wczytać. Słuchałam audiobooka o tym samym tytule i muszę przyznać, że szło mi znacznie lepiej, ale i tu odniosłam porażkę. Zbyt wiele wątków, zdań, osób. Zbyt wiele wszystkiego. Zabawy słowem tak, jak najbardziej trafione, lecz całość męczy i przytłacza.
I czuję, że narażę się tym, którzy „Legion” pochłonęli, jak niemalże przygody Jamesa Bonda. Podziwiam autorkę za ogrom pracy i chylę czoła za trud. Lecz lepsze jest słuchowisko czytane przez dobrych lektorów, aniżeli forma napisana przez Cherezińską. Wielka szkoda.
Swoją drogą jest wiele osób mojego pokroju, które nie zabierają głosu w sprawie powieści wspomnianej autorki. W Internecie, na forach, czy publikacjach głos oddaje się zachwyconym nią entuzjastów i fanów. A gdzie słowa krytyki – chciałam wykrzyczeć. Gdzie słowa, które będą krytykować jej „dzieła”? Czy takie osoby mają w ogóle odwagę, by zabrać głos? Nie zmuszajmy się do bycia w jednym zbiorze. Cherezińska nie musi się każdemu podobać – i chyba o tym warto mówić.
Ja jestem na nie.
Agnieszka Kusiak,
członkini DKK w Wypożyczalni Głównej