Stronę odwiedzono:
27097417 razy
|
Malarka z Szanghaju – Spotkanie DKK dla dorosłych
w Filii nr 5
Była dziewczyną, sprzedaną w wieku 14 lat do domu publicznego. Urodą zwracała uwagę wielu, ale ten, który wyciągnął do niej pomocną dłoń, spostrzegł w niej coś więcej - walory umysłu oraz talent plastyczny. Uczynił z kurtyzany swą konkubinę, kolejno żonę, zachęcał ją do nauki i wychodzenia naprzeciw stereotypom obecnym w tradycyjnej, od wieków niezmiennej chińskiej obyczajowości. Uczeń przerósł mistrza. Pan Yuliang stała się słynną malarką. Ukończyła Szkołę Sztuk Pięknych w Szanghaju, studiowała też w Lyonie, Paryżu i Rzymie.
W swych pracach łączyła techniki zachodnie z tradycyjnymi chińskimi. Wiele obrazów Pan Yuliang stanowią akty, często pojawia się w nich motyw miłości macierzyńskiej. Malując nagie kobiece ciało artystka łamała chińskie tabu i mimo dostrzeżenia jej talentu, wystawy prac malarki w ojczyźnie, jeszcze w latach 90. wzbudzały kontrowersje. Podobnie w Europie, choć nie bojkotowano jej twórczości, za życia nie była doceniona.
Książka Jennifer Cody Epstein, w której pisarka przedstawiła losy Pan Yuliang stanowiła przedmiot rozmowy, podczas spotkania DKK dla dorosłych w Filii nr 5. Powieść podobała się Klubowiczkom, więc z przyjemnością rozmawiałyśmy o głównej bohaterce. Autorce udało się tak zbudować fabułę, że początkowo czytelnik ma wrażenie, iż ma do czynienia z opowieścią o chińskim kopciuszku ale wraz z upływem stron wie, że to utwór o artystce. Dodatkowym walorem „Malarki…” jest tło społeczno-obyczajowe. Widzimy stare tradycyjne Chiny i pojawiające się przemiany, a wraz z nimi komunizm.
W książce brakuje tylko, choćby kilku fotografii prac malarki. Gdyby były, wzbogaciłyby i uwiarygodniły odbiór. Jednak ten mankament zastąpiła prezentacja, zawierająca kilka najbardziej znanych obrazów słynnej chińskiej emancypantki - kobiety, która nie bała się walczyć o spełnienie własnych marzeń: (…) jeśli zrezygnuję ze sztuki, skończę, jedząc własne marzenia. A umarłe marzenia to coś dużo gorszego niż głód. To trucizna”.
A.Wiśniowska